Pod koniec wakacji 2015 r. w Szkole Trenerów PZPN wystartował wyjątkowy kurs UEFA B+A. Jego uczestnikami są piłkarze znani z ligowych boisk i byli reprezentanci Polski. Z jednym z nich – Marcinem Żewłakowem rozmawialiśmy o jego przyszłości trenerskiej, ale nie tylko…

 

Dlaczego zdecydowałeś się wziąć udział w kursie?

 

Tak się złożyło, że w ostatnim czasie zdarza mi się komentować mecze. Opowiadam wtedy zarówno o zawodnikach, jak i trenerach. Doszedłem do wniosku, że aby rzetelnie oceniać pracę trenera, niezbędne jest zrobienie kursu, dzięki któremu posiądę przynajmniej podstawową wiedzę na temat obowiązków i charakteru pracy w tym zawodzie.

 

Ponadto – jak zapewne większość zawodowych piłkarzy – mam swoje przemyślenia związane z pracą trenerską. Uważam, że bycie dobrym trenerem polega także na sztuce dobrania odpowiedniego materiału ludzkiego oraz posiadaniu pomysłu na grę, który później należy oczywiście umiejętnie wprowadzić w życie. Każdy ze świeżo upieczonych trenerów ma nadzieję, że właśnie jego pomysł będzie tym przełomowym i da wymierne rezultaty. Oczywiście skuteczność obranej drogi zweryfikuje realna praca.

 

 

Jak myślisz, jaki wpływ na Twój pomysł na grę mają trenerzy, z którymi pracowałeś podczas swojej kariery piłkarskiej?

 

Z pracy z każdym szkoleniowcem można coś wyciągnąć. Od jednego dobiera się „warsztat”, od innego podejście do zawodników, a od kolejnego to, jak reaguje po zwycięstwach czy porażkach. Ja również mam takich 2–3 trenerów, którzy wywarli decydujący wpływ na moje postrzeganie zawodu trenera. Pierwszym z nich jest Georges Leekens. Drugi to Jerzy Engel, a trzeci to Hugo Broos. Ten ostatni to trener, przy którym czułem pełnię swoich możliwości i klubowo przeżywałem swoje najlepsze piłkarskie lata. Jeśli zatem miałbym wskazać, na kim będę wzorował się w mojej przyszłej pracy trenerskiej, to z pewnością będą to ci trzej panowie. Choć, trzeba zauważyć, że są to trzy zupełnie inne osobowości trenerskie.

 

Jakich zachowań w pracy trenera chciałbyś stanowczo uniknąć?

 

To delikatna kwestia. Moim zdaniem nie da się określić jakiejś konkretnej rzeczy czy zachowania, którego na pewno nie będę stosował. Chciałbym jednak wskazać na nieco inną sprawę, której będę chciał unikać. Zauważyłem pewną niezdrową zależność, która pojawia się w pracy trenerskiej. Otóż jest nią kompletne przeciwieństwo zachowań świeżo upieczonego trenera w stosunku do tego, jakim wcześniej był zawodnikiem. Przykładowo – jeśli ktoś był strachliwym piłkarzem, jako trener wymaga od swoich podopiecznych nadzwyczaj walecznej postawy, kiedy sam mało biegał, jako trener „zajeżdża” drużynę na treningach. Nie wiem, czy takie zachowanie jest jakoś w psychologii sportu nazwane. Ja uważam to za próbę rekompensaty za swoje niespełnione ambicje kariery zawodniczej. Tego zdecydowanie nie chciałbym robić. Na szczęście coraz mniej jest tego typu przypadków.

 

Czy Twoim zdaniem kariera zawodnicza ma wpływ na późniejszą pracę jako trener? Czy dobry zawodnik zawsze będzie dobrym trenerem i odwrotnie?

 

Jedno drugiego nie wyklucza, ale i nie gwarantuje. Uważam jednak, że doświadczenie boiskowe wzbogaca warsztat i pozwala spojrzeć na sprawy sportowe z innej perspektywy – tej zawodniczej. Co więcej, pomaga w analizie szczegółów składających się na całość zwaną „prowadzenie zespołu”. Ktoś, kto sam grał zawodowo w piłkę, wie, jaka jest różnica między kopnięciem piłki, gdy zawodnik jest wypoczęty i zmęczony. Cytując klasyka – „noga wypoczęta i noga zmęczona to dwie różne nogi”. Rozpoznanie wszystkiego tego, co zagraża ale i pomaga drużynie, jest łatwiejsze. Tak więc bagaż doświadczeń z boiska z pewnością ułatwia w uchwyceniu tych niuansów i przewidzeniu ich konsekwencji.

 

Czy można określić cechy, jakie musi mieć trener, aby mógł osiągnąć sukces?

 

Myślę, że niezbędna jest konsekwencja. To pierwsze, co przychodzi mi do głowy. Zazwyczaj trener przychodzi do klubu z określonym pomysłem na grę, swoją filozofią, której nie powinien zmieniać, bo coś nie poszło od razu zgodnie z planem. Zawodnicy zaczynają wtedy postrzegać go jako osobę chwiejną. Pojawiają się wówczas różnego rodzaju dywagacje i margines wiarygodności dla trenera maleje. Według mnie, konsekwencja trenera jest sygnałem dla zawodników, że nie ma przypadku w tym co robi, jakich zawodników dobrał i jak treningi przeprowadza. Nie chcę mylić konsekwencji z uporem. Doza elastyczności ze względu na zmieniające się okoliczności nikomu nie zaszkodziła. Mnie chodzi o konsekwencję prowadzenia zespołu i wymagania stawiane zawodnikom.

 

A propos, miałem trenera, który na wstępie powiedział nam: „U mnie nie ma równości. U mnie jest hierarchia. Są ci, którzy więcej dają drużynie, i ci, którzy dają mniej”. Mimo że dla niektórych kontrowersyjne, to autentyczne i prawdziwe do bólu. I ja się z tym zgadzam. Georges Lekkens był taki przez całą swoją karierę trenerską. W Mouscron na tym zyskałem, w Gencie już niestety nie (śmiech).

 

Znajomość podstawowych zasad psychologii to następny aspekt pracy trenera. Trener drużyny ekstraklasowej pracuje z zawodnikami już ukształtowanymi. I jak pokazuje życie, często nie tylko treningiem jest w stanie wyciągnąć z nich maksimum możliwości. Musi szybko ocenić, jakie podejście zastosować do danego zawodnika. Jednego trzeba bowiem traktować po żołniersku, a innego ciągle chwalić i motywować, aby dotrzeć do nich i ich rezerw umiejętności. Są też tacy zawodnicy, którzy nie potrzebują wielkiej interakcji z trenerem. Potrzebują za to jasnych przekazów: grasz albo nie grasz.

 

Pozostając w tematyce cech trenera, czy miałeś już okazję obserwować pracę trenera Czerczesowa?

 

Niestety niewiele. Wydaje mi się, że jest to trener, który wysyła konkretne sygnały do zawodnika. Nie ma u niego „pół w prawo” czy „pół w lewo”, bardziej obowiązuje „stara szkoła”. Nazywa rzeczy po imieniu, daje drugą szansę, nie przekreśla po pierwszym błędzie. Jako zawodnik lubiłem taki rozkład jazdy. Najgorsze dla mnie były komunikaty typu: „Dobrze zagrałeś, ale…”. Wolałem usłyszeć wprost „Słabiej zagrałeś”. Na początku boli, ale z biegiem czasu sytuacja dla obu stron jest jasna. Właśnie taki wydaje mi się trener Legii – surowy, ale sprawiedliwy – ale to tylko moje oszacowania.

 

Wracając do kursu, w którym teraz uczestniczysz w Szkole Trenerów PZPN, czy masz już jakieś typy, kto z Twoich współkursantów ma zadatki na dobrego trenera?

 

Trudne pytanie. Tego, czy ktoś zostanie dobrym trenerem, nie jesteśmy w stanie teraz stwierdzić. Mam natomiast dwóch kandydatów, którzy mają ku temu atuty i z pewnością będą robić wszystko, żeby osiągnąć sukces w tej profesji. Są to Radosław Sobolewski i Aleksandar Vuković. Zobaczymy, czy moja intuicja mnie nie zawiedzie.

 

Rozmawiał Marcin Papierz

 

Wywiad pochodzi z nr 6/2015 (13) czasopisma „Asystent Trenera” i został opublikowany w części „Trener”.

 

Tutaj można zamówić czasopismo „Asystent Trenera”