Jego karierę trenerską można określić jako bardzo specyficzną. Polscy trenerzy rzadko szukają bowiem zatrudnienia w krajach położonych na wschód. Marek Zub stał się jednak bardzo uznanym szkoleniowcem na Litwie, Łotwie oraz w Kazachstanie, a pracował także w Chinach. Zapytaliśmy go o jego doświadczenia...

Wszystkie kluby zagraniczne, w których Pan pracował, zawsze grały w swoich ligach o najwyższe cele. To nie jest chyba najłatwiejsze, cały czas musieć kreować grę.

Tylko się tak wydaje. Trafiając do zespołu, który absolutnie dominuje w lidze, z czym miałem na przykład do czynienia w Żalgirisie Wilno (za pierwszym razem), byłem świadomy, że niemal wszyscy rywale będą do nas podchodzić z mocno defensywnym nastawieniem. Grając przeciwko dużo lepszej drużynie, bazują właśnie na obronie, więc nie ma wyjścia i trzeba wziąć na siebie ciężar kreowania. Cały czas szukałem jednak nieszablonowych rozwiązań, żeby zaskakiwać i rywali, i własnych zawodników. W przypadku swojego zespołu, miałem dużą świadomość tego, że na przykład w europejskich pucharach będziemy musieli grać zupełnie inaczej, więc nie można ograniczać się do ataku pozycyjnego. Na arenie międzynarodowej następuje najczęściej kompletna zmiana ról, przewartościowanie. To my wówczas musimy być gotowi na coś zupełnie innego, z głęboką obroną włącznie. W lidze, gdy wychodziliśmy bardziej z tyłu, wszyscy się na to łapali. Ruszali do przodu, nadziewając się na brutalne kontrataki. Lubię taki styl gry, błyskawiczne rozegranie.

To oznacza dla Pana nowoczesny futbol?

Wiele osób mówi, że taki lubi, tylko trudno im zdefiniować, czym tak naprawdę się charakteryzuje. Zgadzam się, że przy budowie zespołu trzeba zaczynać od defensywy, nie polemizuję z tym twierdzeniem. Sama gra też powinna bazować na obronie, lecz tutaj już pojawiają się różnice. Co tak naprawdę jest „obroną”? Dla mnie nie jest to wyłącznie strzeżenie własnej bramki, lecz odbiór piłki. To jest ważniejsze. Moim ideałem jest szybkie odebranie piłki i jak najszybsze rozpoczęcie akcji ofensywnej zakończonej strzałem. W tym przypadku wiele zależy od inteligencji boiskowej zawodników – jak oni to rozumieją, jak interpretują w czasie gry, na ile czują się pewni swoich możliwości… Teoretycznie można ich wyszkolić, wyuczyć w jednakowy sposób, ale cała wartość nauki wychodzi w konkretnym momencie w czasie meczu. Wtedy widać, że interpretacja jest kwestią indywidualną. To bardzo ważne przy określaniu jego wartości. Ktoś może być nieźle wyszkolony technicznie i mieć super warunki fizyczne, ale jest to absolutnie podstawowa baza. Najważniejsze jest to, w jaki sposób dany piłkarz wykorzystuje to na murawie dla dobra zespołu.

To tylko fragment bardzo obszernej rozmowy „Wygrywa ten, kto jest mądrzejszy”, którą znajdziecie w nr 2/2019 (33) czasopisma „Asystent Trenera”.

Tutaj można zamówić czasopismo „Asystent Trenera”